Poznań: Drwiny z wyzysku
- Dział: Wielkopolskie

Poznańskie portierki domagają się 235 tys. złotych zaległych od trzech lat wynagrodzeń. Wezwały do zapłaty Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych (ZKZL), administrujący budynkami, które strzegły. ZKZL nazwał ostatni protest w tej sprawie – w oświadczeniu opublikowanym przez lokalną Gazetę Wyborczą – “karykaturalnym”. Nasza odpowiedź wysłana redakcji, nie doczekała się druku. Umieszczamy ją poniżej.
W czwartek 20 maja 2021 r. Ogólnopolski Związek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza zorganizował pod siedzibą ZKZL protest, którego jednym z postulatów było wypłacenie zaległych wynagrodzeń portierom i portierkom zatrudnionym w budynkach administrowanych przez miejską spółkę [czytaj więcej]. W oświadczeniu wręczonym przedstawicielom OZZ Inicjatywa Pracownicza i opublikowanym na łamach Gazety Wyborczej, rzecznik prasowy ZKZL nazwał protest pracowników pod siedzibą spółki „karykaturalnym”, a „samo stanowisko związku zawodowego naraża na drwiny”.
Co prawda po trzech latach walki o niewypłacone wynagrodzenia za pracę wykonaną na rzecz ZKZL, poszkodowani zdążyli się już nieco przyzwyczaić do ignorowania ich przez różne instytucje publiczne, ale informacja o tym, że ZKZL postrzega ich roszczenia jako godną drwin karykaturę stanowi jednak pewne novum.
Podczas gdy rzecznik prasowy ZKZL jest w nastroju do drwin, nam nie jest do śmiechu. Tym bardziej, że dwie z poszkodowanych osób zmarły w oczekiwaniu na swoje zaległe wynagrodzenie. Poniżej chcielibyśmy krótko odnieść się do argumentów przedstawionych przez rzecznika ZKZL w przedmiotowym oświadczeniu.
Model biznesowy obliczony na wyzysk
W 2017 i 2018 ZKZL podpisał z tą samą spółką (wykonawcą wyłonionym w przetargu publicznym) 11 umów na ochronę fizyczną nieruchomości położonych przy ul. Ratajczaka 44, Kórnickiej 24, Kasprzaka 16, Grunwaldzkiej 22, Roboczej 4 i Mickiewicza 31. Spółka ta oferowała za swoje usługi cenę kilkadziesiąt procent niższą od pozostałych podmiotów biorących udział w przetargu. Warto w tym miejscu podkreślić, że zaoferowana cena była poniżej progu opłacalności i była niezgodna z jakimkolwiek racjonalnym rachunkiem ekonomicznym: zakładała bowiem, że wykonawca musiałby wykonywać swoje usługi dla ZKZL nie tylko za darmo, co ze stratą kilku tysięcy złotych. Z kolei podwykonawca (agencja pracy tymczasowej formalnie zatrudniająca pracowników) musiałby zrealizować zlecenie na rzecz wykonawcy ze stratą kilkunastu tysięcy złotych.
Cały proceder był możliwy jedynie dlatego, że „model biznesowy” wykonawcy zakładał osiągnięcie prawdziwego zysku w wyniku systematycznego oszukiwania pracowników na stawkach godzinowych, dodatkach za pracę w godzinach nocnych i nadgodzinach.
Te rażące niskie ceny zaoferowane przez wykonawcę powinny wzbudzić nieufność ZKZL. Gdyby miasto Poznań ogłosiło przetarg na zakup nowego tramwaju, który kosztuje 5.000.000 zł, a przetarg wygrałby firma oferująca nowy tramwaj za 1.000.000 zł, to organizatorom przetargu powinna zapalić się czerwona lampka. Powinna, ale nie zapaliła ponieważ ZKZL zwyczajnie opłacała się sytuacja, w której mógł on przez prawie 18 miesięcy płacić znacząco niższą cenę za usługę „ochrony” zarządzanych przez miasto obiektów. Różnica pomiędzy tym co ZKZL zapłacił wykonawcy, a tym co powinien zapłacić, gdyby pracownicy byli zatrudnieni na umowach o pracę (co przewidywały warunki przetargu), stanowiło dla ZKZL czysty zysk, który pozwalał zarządowi spółki przymykać oko na fakt, że z punktu widzenia rachunku ekonomicznego te umowy nie miały jakiegokolwiek sensu dla spółki, która wygrała przetarg. Miasto co prawda kupiło tańszy tramwaj, ale niestety okazało się, że wykoleił się on po kilku dniach użytkowania.
OZZ IP jest w posiadaniu bardzo szczegółowych wyliczeń potwierdzających powyższe twierdzenia. Dokumenty te zostały już przekazane Prokuraturze Rejonowej Poznań Stare Miasto, która prowadzi dwa postępowania przygotowawcze, m.in. w sprawie uporczywego i złośliwego naruszania praw pracowniczych i fałszowania dokumentów. Dodatkowo, związek przedłoży powyższe wyliczenia Regionalnej Izbie Obrachunkowej w Poznaniu i Prezesowi Urzędu Zamówień Publicznych wraz z wnioskiem o wszczęcie kontroli doraźnej umów o ochronę fizyczną wyżej wymienionych nieruchomości zawartych przez ZKZL w 2017 i w 2018 r. ZKZL przekazała kilkaset tysięcy złotych spółce – wykonawcy, która ma za sobą długą historię niewypłacania wynagrodzeń pracownikom. Okoliczności zawarcia tych umów wymagają dokładnego sprawdzenia przez powołane do tego instytucje.
Czego nie dopilnował ZKZL?
Twierdzenia rzecznika ZKZL „o bezwzględnym przestrzeganiu ustawy o prawie zamówień publicznych” są zupełnie gołosłowne i niewiarygodne. Przepisy przywołanej ustawy dają bowiem zamawiającemu szereg uprawnień które umożliwiają mu weryfikowanie czy pracownicy są zatrudniani na podstawie umów o pracę (np. żądanie przedstawienie kopii zawartych umów o pracę lub przeprowadzenie kontroli). Związek zawodowy zwrócił się do ZKZL z wnioskiem w trybie dostępu do informacji publicznej o wskazanie działań, które podjęła spółka w celu sprawdzenia czy pracownicy rzeczywiście byli zatrudniani zgodnie z przepisami prawa pracy. W odpowiedzi ZKZL przyznał, że przez kilkanaście miesięcy współpracy z wykonawcą nie podjął żadnych działań w tym kierunku. Kilkanaście miesięcy! A wystarczyło kilka minut poszukiwań w Internecie i weryfikacja informacji w elektronicznym Krajowym Rejestrze Sądowym, żeby dowiedzieć się, że osoby powiązane z wykonawcą oszukały (pod innymi szyldami) kilka lat wcześniej m.in. portierów w Szczecinie i pracowników ochrony zatrudnionych w Sądzie Rejonowym w Bartoszycach. Na fakt działania zorganizowanej grupy przestępczej pod egidą spółki-wykonawcy, ze strukturą, wewnętrzną hierarchią i ustalonym podziałem zadań świadczy choćby fakt, że jej działania już w 2015 r. były przedmiotem dyskusji w Sejmie (wszczętej interpelacją posłanki Iwony Ewy Arent „Do ministra spraw wewnętrznych w sprawie masowych oszustw agencji ochrony”).
Stoimy na stanowisku, że ZKZL poprzez swoje zaniechanie i niesprawdzenie ogólnodostępnych informacji doprowadził do sytuacji, w której przez ponad rok prawa pracowników zatrudnionych na nieruchomościach zarządzanych przez spółkę były naruszane w sposób rażący.
Ugoda albo sąd
Rzecznik ZKZL radzi poszkodowanym pracownikom, aby w sprawie swoich roszczeń zwrócili się do sądu pracy. Mądra rada, ale nieco spóźniona, ponieważ pracownicy już to zrobili i wygrali we wszystkich 27 dotychczas zakończonych sprawach (kolejne w toku). Niestety komornicy sądowi mają problem z wyegzekwowaniem zasądzonych kwot – okazuje się, że wykonawca ZKZL współpracował ze spółkami, których prezesi byli obywatelami Ukrainy, Białorusi i Wietnamu i nikt ich nigdy na oczy nie widział. Nie odpowiadają też na wezwania Policji na przesłuchania. Zapadli się pod ziemię. Co ciekawe, w czasie zatrudnienia przez wykonawcę pracownicy otrzymywali dokumenty z podpisami rzekomych prezesów – nie trzeba biegłego grafologa, żeby stwierdzić, że podpisy te znacząco się różniły od wzorów podpisów złożonych w aktach rejestrowych tych spółek.
Rzecznik ZKZL twierdzi również, że nie ma żadnego tytułu prawnego do zapłaty zaległych wynagrodzeń poszkodowanym pracownikom. W tym punkcie jesteśmy zgodni. Złożone 20 maja w biurze podawczym ZKZL ostateczne przedsądowe wezwania do zapłaty są pierwszym krokiem do uzyskania podstawy wypłaty wynagrodzeń. Wyłącznie od zarządu ZKZL zależy czy tymi tytułami będą kolejne wyroki sądowe czy ugoda z pracownikami, która w końcu zakończyłaby ten trwający ponad 3 lata upokarzający ludzi spektakl.
Marta Rozmysłowicz